Przejdź do głównej zawartości

Bali-podróż w nieznane

Po przylocie z Kuala Lumpur, udaliśmy się jak zawsze po pieczątkę imigracyjną, a następnie do postoju taksówek. Lecąc do Indonezji, w naszym przypadku na Bali, możemy przebywać tam maksymalnie do 30 dni bez wizy. Planując dłuższy wyjazd, należy internetowo wypełnić wniosek i taką oto wizę wyrobić (koszt wizy 60-dniowej to ok.380zł/os). Dodam, iż ponownie korzystaliśmy z linii AirAsia, a bilet zakupiliśmy za jedyne 25 euro/os. Na lotnisku, wypłaciliśmy sobie ok. 200 euro, aby między innymi zapłacić za taksi. Przeliczając to na ich walutę, bankomat wydał nam naprawdę niezłą sumę w postaci trzech milionów Rupii Indonezyjskich (IDR). Wychodząc z terminala, można już było z daleka zauważyć mnóstwo taksówkarzy, podbiegających do turystów i składających jak "najlepszą" ofertę. Oczywiście cena wywoławcza była kilkukrotnie zawyżona, w naszym przypadku 3 razy:). Podczas targowania się najlepiej powiedzieć, że nie jest to nasz pierwszy raz na Bali i wiemy jakich cen możemy się spodziewać. Nasz hotel znajdował się w miejscowości Seminyak (ok.30 min od lotniska), a pierwszą cenę jaką usłyszeliśmy to 300000 IDR (ok.80 zł).Po kilkukrotnych negocjacjach, udało nam się znaleźć taksówkarza, który z chęcią zawiózł nas za 100000 rupii (ok.28 zł). Nasz hotel, który zarezerwowaliśmy przez stronę www.booking.com to Seminyak Garden, a cena za dobę to zaledwie 15 euro za dwuosobowy pokój z łazienką. 

Następnego dnia, wyruszyliśmy z rana aby wypożyczyć skuter. Na szczęście, w okolicy hotelu wypożyczalni było naprawdę wiele a cena za dobę po utargowaniu to 50000 IDR (ok.14 zł). Muszę  zaznaczyć, że w terminie w którym my byliśmy na Bali (przełom lutego/marca) ceny były na pewno niższe niż te w wysokim sezonie, który trwa tu od lipca do września. Przebywając w Seminyak oraz w miejscowościach nieopodal, nie mieliśmy okazji odczuć pory deszczowej, ponieważ każdego dnia świeciło słońce, a temperatura sięgała do 33 stopni. Jedynym wyjątkiem była wycieczka w góry:) Pierwszą plażą, którą odwiedziliśmy była Seminyak Beach, natomiast nie przypadła nam ona szczególnie do gustu, głównie ze względu na duże fale i brak możliwości "normalnej kąpieli". W przeciwieństwie do Tajlandii, plaże w niektórych miejscach były niemal puste, dlatego też można to zaliczyć do plusów wyjazdu na Bali właśnie w tym sezonie.
Po chwili plażowania postanowiliśmy wybrać się w góry, aby zobaczyć jeden z większych wodospadów na Bali "Git Git Waterfall". Dystans, który dzielił nas od wodospadu to 68 km, natomiast biorąc pod uwagę dojazd skuterem, zajmowało to ok. 2,5h. Docierając na miejsce, udało nam się choć przez chwilę zobaczyć wodospad, ponieważ po chwili zaczęła się  prawdziwa ulewa.
Wracając do hotelu, podziwialiśmy naprawdę przepiękne widoki min. pola ryżowe, biegające po ulicy małpki oraz różnego rodzaju hinduistyczne świątynie, które wyglądały zjawiskowo, a zarazem magicznie. Muszę stwierdzić, iż będąc na Bali, w niektórych momentach naprawdę można poczuć się jak w bajce, dlatego też zdecydowanie jest to moje ulubione miejsce które dotychczas odwiedziłam. 
Kolejnego dnia, postanowiliśmy wybrać się do Ubud, aby odwiedzić słynny Monkey Forest (małpi las), zobaczyć tarasy ryżowe (Tegallalang Rice Terrace) oraz wodospad Tegenungan (Tegenungan Waterfall). Jako pierwszą atrakcje wybraliśmy tarasy ryżowe. Co prawda, wstęp jest darmowy co nas zdziwiło, ponieważ w Azji przecież prawie nic nie jest za darmo:), natomiast chwilę później okazuje się że obowiązuje nas dodatkowa opłata za "utrzymanie porządku" itp. Na szczęście jest to minimalna kwota wahająca się między 1000-5000/os IDR (0.30-1.30 zł), a widoki zdecydowanie warte każdych pieniędzy. Uwielbianą przez turystów atrakcją właśnie w tym miejscu są huśtawki, na których oczywiście za odpowiednią opłatą (ok.100000IDR-28zł) można się pohuśtać oraz popodziwiać bajkowe tarasy z góry:)
Następnym miejscem, w którym się zatrzymaliśmy był Monkey Forest, a cena za bilet wstępu to 40000 IDR/os (ok.11 zł). Musimy stwierdzić, iż zdecydowanie polubiliśmy to miejsce, ponieważ nigdzie indziej nie było dane nam przebywać w obecności tak dużej ilości małp (ok.600). Należy pamiętać, że żyjące w lesie małpki-makaka tylko czekają na odpowiedni moment, aby coś ukraść, dlatego też najlepszym rozwiązaniem jest ukrycie rzeczy, które mamy na wierzchu min. okulary słoneczne czy też czapki. Zabronione jest dokarmianie małp oraz spożywanie picia i jedzenia na terenie całego obiektu. Zalecane jest także nie głaskanie małp, ponieważ jak wiadomo są one dzikie, a poprzez ugryzienie mogłyby narobić dużej krzywdy. 
Ostatnim przystankiem był wodospad Tegenungan, który prezentował się niesamowicie. Aby dotrzeć do niego, należało pokonać naprawdę dużą ilość schodów i o ile nie mieliśmy z tym problemu w pierwszą stronę (aby zejść), powrót w ponad 30 stopniowym upale dał nam naprawdę w kość:) Kąpiel w wodospadzie jest oczywiście jak najbardziej możliwa i mimo masy turystów, uważam iż jest to miejsce godne polecenia.
 Kolejnego dnia udaliśmy się ponownie w stronę gór, aby zobaczyć jedyną w swoim rodzaju świątynie Ulun Danu Beratan Temple, która znajduje się ok. 1500 m nad poziomem morza. Jest to hinduistyczna światynia, która została wybudowana w 17 wieku na cześć trójcy (Brahmy, Vishnu and Shivy) oraz bogini jeziora, Dewi Danu. Świątynia wyróżnia się niesamowicie chłodną atmosferą, a podczas naszego pobytu unosząca się mgła, sprawiała że miejsce to sprawiało wrażenie bardziej tajemniczego. Będąc tam, mieliśmy okazje przyjrzeć się bliżej ceremonii składania darów oraz różnego rodzaju modlitwom odprawianych przez mieszkańców. Bilet wstępu do świątyni kosztuje 50000 IDR/os (ok.14 zł).
 W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy jednej z plantacji kaw, aby skosztować kopi luwak, czyli najdroższej kawy świata. Jest ona produkowana z oczyszczonych, a następnie wypalanych ziarn kawy, które znajdują się w odchodach małego zwierzątka zwanego  luwakiem. Cena za filiżankę kształtuje się w granicach 50000-80000 IDR (ok.14-22zł). Pobyt na plantacji zaliczamy do jedego z lepszych doświadczeń, ponieważ mieliśmy możliwość zobaczenia całego procesu tworzenia kawy, zwierzątek dzięki którym ona powstaje, a także zostały nam przedstawione różne rodzaje kawowców min. kawowiec, który zawiera nasiona dobrze wszystkim znanej kawy zwanej arabica. Zostaliśmy również zaproszeni do degustacji innych gatunków kaw oraz herbat.
Na sam koniec dnia zostawiliśmy sobie Tanah Lot Temple, czyli świątynie która jest jedną z najważniejszych na Bali:) Otacza ją mur, który według opowieści Indonezyjczyków chroni świątynie przez złymi mocami dochodzącymi od strony oceanu. Na terenie Tanah Lot możemy również udać się na tradycyjny balijski pokaz tańca, kupić różnego rodzaju pamiątki oraz podziwiać nieziemski zachód słońca. Wstęp do świątyni kosztuje 60000 IDR/os (ok.17zł).
 Ostatniego dnia wybraliśmy się do najbardziej ekskluzywnego resortu na Bali zwanego Nusa Dua. Pomimo cen, które faktycznie były delikatnie zawyżone, resort prezentował się niesamowicie, a plaże w przeciwieństwie do innych robiły naprawdę ogromne wrażenie. Pomimo strażników pilnujących resortu, sprytnie i na pewniaka udało nam się wjechać na jedną z nich:)
Jedno z miejsc, którego nie polecamy to Kuta:) Ani plaża, ani sama w sobie miejscowość nie wypadła według naszej opinii najlepiej. Jedynym plusem Kuty są tanie hotele, niewielka odległość od lotniska (ok. 15 min) oraz niekończące się imprezy, które dla wielu osób będą również ogromnym minusem. Jadąc skuterem, bądź też spacerując wieczorami należy być bardzo rozważnym, ponieważ zdarzają się częste przypadki kradzieży. Wracając do hotelu, zatrzymaliśmy się w jednej z restauracji, ponieważ w przeciwieństwie do Tajlandii, street food nie smakował nam tu najlepiej. Cenowo natomiast wyglądał bardzo podobnie. Za posiłek w restauracji musieliśmy zapłacić jednak 55000-65000IDR (ok.15-18 zł).
Podsumowując, po wizycie na Bali mogę stwierdzić, iż nie zważając na porę czy sucha, czy deszczowa jest to  według mnie zdecydowanie najpiękniejsze miejsce w którym dotychczas miałam okazję być. Będąc tam, między innymi dzięki hinduizmowi każdy z nas może poczuć się wyjątkowo  oraz doświadczyć czegoś zupełnie nowego. Jest to miejsce, do którego wrócę na pewno nie jeden raz:)



























 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Phuket-czy jest tam jak w raju??

Po nieco ponad godzinie wylądowaliśmy na wyspie Phuket i od razu udaliśmy się w stronę postoju taksówek oraz busów. Niestety nie udało nam się złapać busa, ponieważ nie kursowały one już o tej godzinie (ok.23.30), natomiast udało nam się za to poznać parę która również kierowała się do Phuket Town jak i my. Dzieląc koszty po połowie, za taksi zapłaciliśmy 400 bahtów (ok.50 zł). Hotel, który zarezerwowaliśmy już kilka miesięcy wcześniej przez stronę www.booking.com to Recenta Express Phuket Town, a cena za dobę to ok 23 euro (ok.100 zł) za 2 osoby ze śniadaniami. Uważam, że był to jeden z lepszych i tańszych wyborów, ponieważ hotele przy słynnych plażach typu: Pa Tong, Kamala,Surin, Karon wiążą się z dużo większymi kosztami, a przecież i tak na drugi dzień udało nam się sprawnie z rana wypożyczyć skuter.Wypożyczalni w Phuket Town jest kilka, a cena "wywoławcza" to przeważnie 250 bahtów (ok.30zł) za dzień. Dzielnie targując się (bo przecież chcemy wynająć na 11 dni) udało nam

Malezja-państwo trzech kultur

Malezja -państwo, w którym dominują trzy kultury: Chińska, Hinduska, Malajska, a także trzy religie: Islam, Buddyzm oraz Hinduizm. Prawdą jest, iż Malezja to w większości kraj Muzułmański (63% populacji), dlatego będąc tam przede wszystkim nastaw się na odpowiedni ubiór w wielu miejscach. Linia lotnicza, z której korzystaliśmy to AirAsia, a bilety Phuket-Kuala Lumpur zakupiliśmy za jedyne 23 euro/os.Po przylocie, udaliśmy się na przystanek autobusowy, gdzie po około godzinie rozpoczęliśmy naszą podróż do hotelu. Środków transportu, aby dotrzeć do centrum jest wiele min. *Taksi , za którą zapłacicie ok. 75 RM(ok.71 zł). Czas przewozu to ok. 45 min. *Metro express , które sprawnie (ok.30 min) zawiezie Was prosto na dworzec KL Sentral station w centrum miasta, a koszt za osobę to ok. 35 RM (ok.33zł) *Bus , którym również dojedziecie w ok. 1 godzinę (w zależności od korków) do KL Sentral station za 10 RM/os. (ok.10zł) -z tej opcji właśnie korzystaliśmy:) Wychodząc z terminala na